Podskórnie zawsze wiedziałam, że nie warto się czepiać każdego błędu. Podczas moich zajęć bardzo rzadko się na nich skupiam, cieszę się i pomagam moim uczniom docenić fakt, że po prostu mówią. Daleko mi do syndromu nauczyciela nietoperza, który czepia się każdego błędu, nauczyciela. który uaktywni się przy każdym braku dida czy esa na końcu czasownika. O dziwo, często to sami uczniowie zwracali mi uwagę, że zrobili błąd, a ja się nie przyczepiłam. Zawsze zależało mi bardziej, aby uczeń zaczął w ogóle mówić od tego, aby zaczął mówić od razu poprawnie. Dziś, dzięki fenomenalnemu wykładowi dr Marzeny Żylińskiej podczas Konferencji IATEFL w Krakowie, dowiedziałam się, że Ameryki nie odkryłam i często troszkę podświadomie wybierałam sposób nauczania po prostu przyjemniejszy dla mózgu.
Czy zdarzyło Ci się kiedyś usłyszeć błąd ucznia podczas zajęć i bić się z myślami czy go poprawić czy nie? W sumie, mieli tylko rozmawiać, a nie uczyć się gramatyki, jednak ta potrzeba bycia zawsze poprawnym odzywa się w głowie. A co jeśli ktoś usłyszy błąd i zwróci mi uwagę, że nie zareagowałam? Otóż, według pani doktor, ekspozycja na błąd nie spowoduje, że zostanie on zapamiętany. Tak samo jak ekspozycja na poprawną wersję, nie spowoduje, że od razu ją zapamiętają. Otóż, aby wersja, czy to poprawna, czy niepoprawna się utrwaliła, musiałaby być powtórzona wiele razy.
Kolejną niezwykle ciekawą kwestią poruszoną przez panią doktor była kwestia motywacji. Tak jak większość z nas, zawsze staram się zmotywować moich uczniów wymyślając to coraz to nowe ćwiczenia, zadania, przechodzę samą siebie w wymyślaniu coraz to bardziej szalonych pomysłów. Dziś dowiedziałam się, że moje starania nie do końca decydują o tym czy uczeń się zmotywuje czy nie. Otóż, fundamentem motywacji są relacje międzyludzkie. Podstawą motywacji są dobre relacje w rodzinie – wtedy w mózgu pojawiają się odpowiednie substancje i rodzi się motywacja. Jeśli dziecko, jego sukcesy i porażki nie są dla nikogo ważne, następuje spadek lub nawet zanik motywacji. Brak motywacji coraz częściej dotyka dzieci z rodzin zaniedbanych, ale często dobrze sytuowanych. Brak wsparcia i zrozumienia i pokazania, że uczeń czy dziecko jest dla mnie ważne jako człowiek, prowadzi do zaniku motywacji. Dotyczy to też nauczycieli. Jeśli nie nawiążemy dobrego kontaktu z uczniami i jeśli nie interesują nas ich postępy, problemy, lekcje są jako-tako ciekawe, aby zrealizować podstawę – trudno o wysoki poziom motywacji do nauki. Ciężko wtedy odbudować tą sytuację technikami wspomagającymi motywację, ćwiczeniami, nagrodami czy pomysłami na ciekawe lekcje. Brakiem zainteresowania potrzebujemy niewiele czasu, aby zniszczyć motywację dzieci z jaką do was przychodzą. Nie można sztucznie zbudować.
Jako gatunek jesteśmy stworzeni do komunikacji, ale komunikacji prawdziwej: nie pozornej, nie takiej, gdzie oczekujemy konkretnej odpowiedzi, zgadzającej się z kluczem, lub takiej, którą możemy udoskonalić, poprawić. Nie zadawaj pytań pozornych, czyli takich, na które odpowiedź Cię tak naprawdę nie interesuje, ani osoby na nie odpowiadającej. Niszczą one chęć mówienia. Zadawaj maksymalnie dużo pytań prawdziwych, czyli takich, na które warto odpowiedzieć, bo stwarzają prawdziwą potrzebę komunikacji.
Mózg, im bardziej używany, tym lepszy; mózg to również miejsce pracy nauczyciela. Miejsce pracy, w której nie ma drogi na skróty. Trawa nie rośnie szybciej, gdy się za nią ciągnie. Nie można zmusić uczniów aby mówili, czy byli zmotywowani, ale można im maksymalnie ułatwić to zadanie, aby w naturalny sposób poczuli potrzebę i chęć komunikacji i mówienia.
Ach, i myśl końcowa: tylko zmotywowany nauczyciel ma szansę zmotywować uczniów. Więc zanim zaczniemy motywować uczniów, poszukajmy motywacji dla samych siebie:) I myśl ode mnie: Twoja energia przełoży się na poziom energii Twoich zajęć i uczniów. Nie oczekuj, że uczniowie z entuzjazmem podejdą do zadań, które Ciebie w entuzjazm nie wpędzają:)